Poniedziałkowy poranek. Odwożę żonę do pracy, słońce leniwie przebija się przez jesienną mgłę, korki i Program 3 PR. Nie jest więc tak źle. Wiadomości: 1000 Amerykanów trafi pod polskie dowództwo w prowincji Ghazni. Polacy nie dowodzili jeszcze nigdy tak dużym, amerykańskim oddziałem". Dla sprwiedliwości, trzeba także dodać, że niezmiernie prestiżowym "Screaming Eagles" (101 Dywizji Powietrznodesantowej). Kolejny sukce rządu PO-PSL?
Październik 2008, Ghazni, B. Klich: Od dzisiaj spoczywa na was odpowiedzialność za los ludzi w tej prowincji. Mam nadzieję, że temu podołacie i będziemy z was dumni tak jak z żołnierzy, którzy dotąd byli w Afganistanie.
Wrzesień 2009: Kontrola polskiej armii nad prowincją Ghazni jest fikcją. Powinniśmy zwrócić się o pomoc do Amerykanów lub zrezygnować z misji- mówił w "Dzienniku GP" gen. W. Skrzypczak, z czym po części zgodził się ŚP gen. F. Gągor.
Październik 2010: Od początku nie mieliśmy tyle sił, by kontrolować tę prowincję. Nie trzeba było brać za nią odpowiedzialności. To był wielki błąd. Każdy średnio wykształcony wojskowy zdawał sobie sprawę, że do Ghazni nie trzeba się pchać - mówi w "Rz" gen. W. Skrzypczak. Niestety, gen. F . Gągora nie możemy już cytować, skupmy się więc na wypowiedzi moim zdaniem głównego polskiego stratega wojskowego, noszącego co prawda garnitur a nie mundur, ale niezwykle wpływowego. Profesor R. Kuźniar, bo o nim mowa, była najbliższym doradcą B. Klicha, a od wczoraj doradza także B. Komorowskiemu. Osoby orientujące się procesie decyzyjnym MON wiedzą więcej na temat wpływów Profesora. GW ujawnia, iż jest on zdeklarowanym przeciwnikiem obecności naszych żołnierzy w Afganistanie.Zapewne tak samo jak B. Klich i cały rząd, który musi mierzyć się z trudną schedą pozostawioną przez poprzedników.
Wracajmy jednak do tematu. Wypowiedź Kuźniara: Polscy generałowie chlapią jak stare baby przy straganie albo chłopi w karczmie po wypiciu kilku kieliszków za dużo wpisuje się w "strategię wyjścia" z Afganistanu. A jej częścią jest także zacytowany na początku z odzyskanej Trójki sukces. Mamy więc kolejny przykład stosowanego przez obecny rząd schematu: szykuje się poważna "wtopa", informuje więc o niej GW, po części żeby uwarygodnić gazetę, a głównie dla kontroli przekazu. "Trójka" złagodziła już po częśći z samego rana informację, a sprawę dalej rozgrywa związane z GW TOK FM, zapraszając "pewnego" komentatora z tytułem profesorskim, który miesza z błotem swoich potencjalnych niewygodnych interlokutorów. Wydawało się, że w normalnym państwie dyskusja koncentrowałaby się nad koniecznością sięgnięcia po pomoc do Amerykanów, czy analizą wsparcia i działania kolejnych rotacji.
Porażka w Ghazni, jedna z wielu, jakich doznało wojsko pod kierownictwem B.Klicha, jest "wpuszczana" delikatnie w społeczeństwo pod pełną kontrolą zaprzyjaźnionych mediów i opłacanych ekspertów. Nie ma co się oszukiwać - skuteczność i sukces tej propagandowej strategii zostały dawno potwierdzone. Niestety, rząd D. Tuska posiada jedynie patent i narzędzia do ogłupiania wyłącznie polskiego społeczeństwa. Nikt w NATO czy w USA nie uwierzy, iż wejście do Ghazni tysiąca "Screaming Eagles" jest sukcesem polskiego rządu. Tak samo, jak mżonką jest wiadomość o pełnym podporządkowaniu amerykańskich żołnierzy polskim dowódcom. Jakie będą tego skutki? Zapewne D. Tusk wciąż może liczyć na klepanie po plecach w blasku fleszy czy medialne sukcesy na poziomie przewodnictwa PE przez J.Buzka. Polska jednak poprzez prowadzoną przez rząd politykę schodzi wyraźnie do co raz niższej ligi, pozbawiając się na własne życzenie swoich atutów.
Minęły ponad dwa lata. Nie wiemy czy polscy żołnierzy są bezpieczeniejsi w Ghazni, niż byliby współpracując z Amerykanami w prowincji Paktika. Wiemy, że R.Sikorski nie został sekretarzem generalnym NATO. I że Polska flaga jeszcze wisi w Ghazni. Wciąż wysoko. Tylko co raz mniej rząd do jej powieszenia się przyznaje. A po śmierci dowództwa armii i ŚP Aleksandra Szczygło, usta próbuje zamknąć się kolejnym sceptycznym wobec poczynań rządu osobom.
